sobota, 7 grudnia 2013

2. Algunas personas pueden hacer una diferencia

       Nie znałam go nawet, jednak coś w nim sprawiło, że polubiłam go. Ponieważ i tak musiałam czekać na Jordiego, więc pomyślałam, że popatrzę jak on trenuje z resztą drużyny. Biedak przeze mnie musiał robić karne pompki. Ale myślę, że w sumie dobrze mu to zrobi.
- Może chcesz potrenować z chłopakami ? - uśmiechnął się w moim kierunku Gerardo Martino.
- Nie dziękuję. Nie potrafię grać w piłkę. Popatrzę stąd. - odwzajemniłam ten uśmiech. - Jordi z tatą zaraz przyjdą, więc poczekam na nich.
     Zauważyłam, że przygląda mi się jeden z piłkarzy. Był on blondynem o niebieskich oczach. Nie kojarzyłam go znikąd. Był młody. Miał na oko 20 lat. Nie wiem czy gra w Barcelonie czy Barcelonie B. Ale widać, że trenuje z Leo nie pierwszy raz, ponieważ widać, że się nieźle dogadują. Kiedy dostrzegł, że ja również zaczęłam go obserwować uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił mi "oczko".  Nie powiem. Jest przystojny. Ale stop. Przecież ja mam chłopaka. A właśnie ! Jeśli o tym mowa, to on nawet nie wie gdzie jestem !
     Wybrałam numer Hiszpańskiego piłkarza.
- Hej Ruben. Jak tam ? - zapytałam.
- Nieźle. Właśnie idę na trening. Spotkamy się dzisiaj ?
- Wiesz, że z Tobą zawsze bym się spotkała, jednak jest to teraz niemożliwe. - posmutniałam
- Co się stało? Może wpadnij do mnie, to pogadamy.
- Ruben...Muszę Ci coś powiedzieć.
- Słucham Cię Skarbie.
- Nie mam mnie w Valencii. I raczej przez najbliższy rok tam nie wrócę. Jestem teraz w Barcelonie. Jordi będzie od teraz grał w Barcelonie i my musimy tutaj mieszkać razem z nim. Nie wiesz jak mi jest przykro.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej, że wyjeżdżasz ?  Starałabym się albo przekonać Twoich rodziców, abyś została u mnie lub próbowałbym dostać się do Espanyolu. Wiesz, że chcieli mnie kiedyś u siebie. Teraz też by nie pogardzili.
- Ale ja nie wiedziałam, że będę tutaj jechała.Wiem,że Ciebie to zraniło, ale ja również nie skaczę z radości. A jeśli chodzi o Espanyol to nie warto. W Levante grasz regularnie i nie ukrywajmy, że jest to trochę lepszy klub. Przepraszam muszę już kończyć. Tęsknię. - rozłączyłam się bo zobaczyłam, że Deulofeu się do mnie zbliża.
          Hiszpan szedł spokojnym krokiem w moim kierunku. Patrzał mi prosto w oczy i się radośnie do mnie uśmiechał.
- To co, masz teraz czas?  Bo ja już po treningu jestem.
- A na co miałabym mieć czas ? - zapytałam
- No nie wiem. Na deser, kawę, spacer czy co tam chcesz. Zgódź się. Nie daj się namawiać zbyt długo.
- No skoro tak ładnie prosisz, to się zgodzę. Tylko poczekaj bo muszę zapytać taty. Jest właśnie z Jodrim w szatni.
        Poszłam w kierunku szatni piłkarzy myśląc o nowo poznanym piłkarzu. Ciekawe czego on ode mnie mógł chcieć... A może nic nie chciał ?  Nie.. W dzisiejszych czasach nie istnieją juz bezinteresowni ludzie. Wszyscy oczekują czegoś. Jedni chcą abym zapoznała ich z moim bratem inni abym zabrała ich na mecz. Ale Gerard raczej tego nie oczekiwał. Przecież będzie grał z Jordim w jednej drużynie.
- Cześć Laura. - moje przerwał tata.
- Cześć tatusiu.  Mam pytanie.
- No mów Laura. Tylko szybko, bo Jordi musi jechać po nowe korki. I chciałby też jeszcze zamówić dla nas specjalne klubowe koszulki.
- Znów tylko Jordi i Jordi ! Mam już tego dosyć ! Ja się już dla was kompletnie nie liczę ! Moje zdanie i pragnienia macie gdzieś! Mogłabym skoczyć z mostu a pewnie nie zauważylibyście, że mnie nie ma. Ważne by było, że byłby Jordi. Bo przecież to jest nasza rodzinna gwiazda i to on zawsze musi być w centrum uwagi ! Ja mam już tego dosyć ! Nic od Ciebie już nie chcę. Pa. -  wyszłam głośno trzaskając drzwiami.
        Znowu poczułam się nie chciana w tej rodzinie. Czułam się jak takie brzydkie kaczątko. Nie grałam w piłkę nożną, nie byłam jej gwiazdą, więc na co im jestem potrzebna?! Pomyślałam, że nie zapytałam taty o to czy mogę pójść z Gerardem. No trudno. Otarłam szybko łzy, które pojawiły się w oczach i pobiegłam do Deulofeu.
- No to jestem gotowa. Gdzie idziemy ? - udawałam zadowoloną.
- Hmmm... Może chodźmy na plażę ? - zaproponował.
        Potrząsnęłam głową zgadzając się na propozycję. Szliśmy w kierunku plaży w Barcelonie. Była dopiero 16, więc pewnie będzie na niej pełno ludzi, co równa się z tłokiem, którego tak nienawidzę. Teraz, kiedy byłam już tak blisko wody poczułam, że cała złość jakby wyparowała ze mnie.
- To co, ścigamy się do wody ? - powiedział ściągając koszulkę Gerard
- Ale ja nie mam stroju.
- Masz szczęście, że wziąłem torbę treningową ze sobą. Zdejmij swoją bluzkę i załóż moją koszulkę meczową. - uśmiechnął się - Nie bój się , odwrócę się i nic Ci nie będzie. - dodał widząc moje zmieszanie.
        Przebrałam się w koszulkę piłkarza i pobiegłam szybko w stronę wody. Tuż przed brzegiem poczułam jego rękę na ramieniu, która chciała mnie zatrzymać. Nie mogłam dać mu wygrać, bo przecież takie jak ja zawsze chcą być pierwsze. Tak. Nie lubię przegrywać. Nie ważne w czym i nie ważne z kim.
     Deulofeu zauważył moje zawzięcie. Pewnie dla tego dał mi wygrać.
- Wygrałam! Wygrałam ! Wygrałam! - zaczęłam się cieszyć - Ale w zasadzie co wygrałam ? - zapytałam Gerarda
- To. - powiedziała i wziął mnie na ręce i zamoczył całą w wodzie.
- Widzę, że zaczynasz wojnę ! - krzyknęłam i zaczęłam oblewać piłkarza wodą.
     Oblewaliśmy się wzajemnie wodą dobre 30 minut. Oboje świetnie się bawiliśmy i nie myśleliśmy o niczym.
- Może wyjdziemy już, bo trochę zimno ? - zapytałam
- Pewnie.
      Wyszliśmy z wody. Gerard rozłożył koc, który wyciągnął ze swojej treningowej torby. Zaczęła się zastanawiać czego on tam nie ma.
- Siadaj. - wskazał na koc
-Często tutaj przychodzisz? - zapytałam siadając na kocu.
- Dość często. Lubię barcelońskie plaże.
- A przychodzisz tutaj sam ? - zaśmiałam się
Zamiast uzyskać odpowiedź poczułam, że podnosi mnie do góry i biegnie ze mną w kierunku wody. No tak. Wrzucił mnie po raz drugi już dzisiaj do wody.
- O nie ! Pożałujesz tego! - pogroziłam mu 
      Jego mina mnie całkowicie rozbawiła. Patrzał na mnie jak na małą dziewczynkę, której ktoś zabrał lizaka. 
* godzinę później* 
    Pobawiliśmy się w wodzie jeszcze przez dłuższą chwilkę. Bardzo miło spędzało mi się z nim czas. Czułam się z Gerardem jak z Rubenem. Sądziłam, że mogę mu powiedzieć wszystko.
- Chyba czas wracać do domu. - powiedział. - Podwieźć Cię ? 
- Gerard... Jest sprawa..- powiedziałam dość smutno 
- Słucham Cię. - poczochrał mi włosy. 
- Bo ja się pokłóciłam z tatą i nie bardzo chciałabym wysłuchiwać jego kazań o tym jak to ja mogłam się tak w stosunku do niego zachować. Czy mógłbyś mnie przenocować ? - zapytałam z nadzieją w oczach. 
- Pewnie. Tylko nie wiem czy to będzie fair w stosunku do twojego taty. Nie chciałabym sobie robić w nim wroga już na początku naszej znajomości. 
- Ale ja Ciebie tak bardzo proszę Gerii... 
- No dobra. Niech Ci jest. - powiedział z udawaną obojętnością. 
Ze szczęścia rzuciłam mu się na szyję. 

- Dziękuję ! Dziękuję ! Dziękuję Ci bardzo.
__________________________________________________________
Kolejny rozdział mamy ! Mam nadzieję, że będzie się wam podobał :)
Zapraszam także na nowy blog - http://anorexia-vida.blogspot.com/
I na 13 rozdział na En Barcelona todo es posible - http://awglowietysiacemarzen.blogspot.com/2013/12/13.html
Do napisania,
Lui :)