Na początek zapraszam do głosowania obok ------------->
"I knew that we'd become one right away
Oh, right away
At first sight I felt the energy of sun rays
I saw the life inside your eyes."
- Laura! Przyszłaś! - krzyknął zadowolony na mój widok Gerard
- Nie mogłam opuścić ostatniego dnia razem. Przez jakiś czas nie zobaczę Ciebie. Potrzebuję jeszcze chwilę się na ciebie na patrzeć. - spojrzałam mu głęboko w oczy. - Potrzebuję jeszcze kilku chwil z Tobą. Paru niewinnych pocałunków i przytulenia, które da mi ciepło. Nie mogę wyobrazić sobie tego czasu bez Ciebie. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Kocham Cię Gerard i będę strasznie tęsknić.
- Nie będziesz miała za kim tęsknić Skarbie. - powiedział Hiszpan i pocałował mnie po kolei w obie ręce.
- Jak to nie będę? Jak już mówiłam, kocham Cię i będę za Tobą właśnie tęskniła całym moim sercem. Nasza rozłąka jest dla mnie strasznie bolesna i trudna, a Ty mi mówisz, że nie będę miała za kim tęsknić? Proszę Cię, Gerard, to nie czas na żarty!
- Ale na prawdę nie będziesz miała za kim tęsknić Laura! Na ostatnim treningu doznałem kontuzji wiązadeł krzyżowych w prawym kolanie. Nie będę mógł grać przez 7 miesięcy co oznacza, że nie mam po co siedzieć w Liverpool'u. Wolę ten czas regeneracji spędzić z Tobą, w Barcelonie. Teraz lecę do Anglii tylko, aby załatwić wszystkie sprawy papierkowe i później wrócę tutaj. Do Ciebie. - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Zostań ze mną na zawsze Gerard... - powiedziałam
- Tak jest księżniczko! - zasalutował i zaśmiał się - Polecisz ze mną na weekend do Liverpool'u? Pozałatwiam wszystkie formalności, a Ty poznasz moich znajomych i powiemy im o czymś.
- O czym mamy im powiedzieć? - zapytałam zdziwiona
Gerard przeczesał delikatnie włosy ręką i uklęknął przede mną na kolanie. Zaczął czegoś szukać w kieszeni kurtki.
Ja już zaczęłam się domyślać o co chodzi. Kiedy Hiszpan wyciągnął czerwone pudełeczko i je otworzył potwierdziły się moje przypuszczenia. W środku znajdował się prześliczny srebrny pierścionek z małym diamentem. Gerard przygryzając wargi zapytał mnie czy chcę być jego żoną i spędzić z nim resztę mojego życia. Ja bez wahania zgodziłam się.Teraz nie miałam żadnych wątpliwości co do odpowiedzi i byłam całkowicie pewna swojej decyzji. Deulofeu kochałam bezgranicznie i ani przez chwilę nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Powiedziałam magiczne "tak" i wskoczyłam Hiszpanowi w ramiona.
Na całym lotnisku rozległy się ogromne oklaski. Ja zapomniałam na tą chwilę oświadczyn gdzie się znajduję. Że otaczają mnie zupełnie obcy ludzi, którzy obserwują nas z zaciekawieniem. Chwilę po oświadczynach, dookoła nas pojawiło się pełno paparazzich, którzy zaczęli od zrobienia nam tysiąca wspólnych zdjęć. Nie obyło się też bez pytań o moją ucieczkę ze ślubu z Rubenem. Ja nie zwracałam na nich uwagi. To miał być jeden z najlepszych dni mojego życia. Byłam tak szczęśliwa, że nie chciałam myśleć o moim niedoszłym ślubie z piłkarzem Levante.
- Skarbie, i jak, polecisz ze mną do Anglii? Możemy zostać tam jakiś tydzień. Zwiedzisz Liverpool, pójdziesz oczywiście na zakupy. Może kupisz sobie jakąś śliczną suknię ślubną. - mrugnął Gerard
- Oczywiście, że chciałabym z Tobą tam polecieć. Tylko muszę poinformować rodziców o tym. Nie wiem jak oni zareagują na informację o drugich już zaręczynach w moim życiu. Pewnie nie spodoba im się to, ale co tu dużo mówić, to nie ich życie tylko moje. - podsumowałam.
Poinformować rodziców... Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Moje oceny są fatalne, kłopoty z agresją w szkole, kłótnie z nimi. Moje życie od czasu ucieczki ze ślubu nie układa się najlepiej.
- Gołąbki, nie przejmujcie się rodzicami. Ja to załatwię. A Ty siostra masz być w końcu szczęśliwa! To jest rozkaz od znanego piłkarza Barcelony. - zaśmiał się Jordi Alba
- Tak jest kapitanie! - odpowiedzieliśmy zgodnie z Gerardem.
* W samolocie *
Od 10 minut siedzimy szczęśliwi w samolocie i rozmawiamy o tym, co będziemy robić, jak dolecimy na miejsce. Planujemy jakie miejsca po kolei odwiedzimy w Liverpool'u.
- Nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko mi było bez Ciebie. - zaczął Hiszpan
- Uwierz mi, że wiem jakie to trudne musieć żyć bez osoby, którą się kocha. - z oczu zaczęły mi lecieć pierwsze łzy.
Gerard wziął mnie w swoje ramiona i czekał aż się wypłaczę. Nie nalegał abym uspokoiła się, nie pocieszał. Po prostu był. Tego wtedy potrzebowałam najbardziej. Otarłam łzy i podniosłam głowę do góry.
- Od tej pory na Twojej twarzy ma być tylko i wyłącznie uśmiech. Zrozumiano? - zapytał i pocałował mnie w usta.
Odwzajemniłam pocałunek. Zapewne trwałby on zdecydowanie dłużej, gdyby nie powiadomienie od stewardess, że musimy koniecznie zapiąć pasy i wyłączyć natychmiast urządzenia elektryczne. Nagle światło w samolocie wygasło. Słychać było krzyki przestraszonych pasażerów. Ciśnienie zaczęło wzrastać, a ja poczułam jak samolot spada. Nikt nie został poinformowany o tym, co się dzieje. Każdy bał się śmierci. A ja o dziwo nie. Mimo iż teraz właśnie byłam w pełni spełniona to śmierć mnie nie przerażała.
Nagle usłyszałam ogromny huk i poczułam przerażający i przeszywający ból w klatce piersiowej. Trudno mi było złapać oddech a powieki zrobiły się niewiarygodnie ciężkie. To chyba jest już koniec.
________________________________________________________
Oto ostatni rozdział na tym blogu. Niedługo pojawi się epilog.
Oczywiście liczę na wasze komentarze :))