sobota, 22 marca 2014

9. Quédate conmigo.

Na początek zapraszam do głosowania obok -------------> 
"You are the only one that I want 
Think I'm addicted to your light 
I swore I'd never fall again" 

- Kogo? - zapytał mnie Gerard 
- Nie zadawaj głupich pytań. - poczułam się zraniona przez jego obojętność. - Lepiej mów jak u Ciebie. Masz kogoś? 
- Teraz Ty zadajesz głupie pytania. Zostawiłem tutaj, w Barcelonie, kogoś kogo pokochałem całym sercem i właśnie wróciłem po tą osobę. 
     Starałam się nie dać po sobie znać, że niezmiernie się cieszę, z tego co Gerard powiedział. Udawałam, że jestem zajęta zabawą włosami, jednak w środku cała skakałam z radości. Dawno nie byłam tak szczęśliwa jak teraz. Czyżby to oznaczało, że będziemy razem już na zawsze?  Mam nadzieję, że tak! 
- Laura, proszę Cię, nie karz mi dłużej czekać i mnie pocałuj. - powiedział Gerard i objął moje wargi swoimi. - Nawet nie wiesz jak długo czekałem na ten moment. 
- Emmm.. Nie zapomnieliście o nas? - zapytał zazdrosny Sanchez
- Sanchez, kotku, wal się. - powiedziałam i wróciłam w objęcia Deulofeu. 
       To był najlepszy moment od tych przeklętych dwóch miesięcy. W końcu byłam w ramionach mojego ukochanego i mogłam się rozkoszować pocałunkiem z nim. Byłam szczęśliwa i czułam, że nic tego naszego wspólnego szczęścia nie popsuje. Jednak chwila...
- Gerard, jak długo planujesz zostać w Barcelonie? - zapytałam Hiszpana
- Dostałem wolne tylko na tydzień. Ale miałem nadzieję, że polecisz ze mną do Anglii. - uśmiechnął się ukazując te jego śnieżnobiałe ząbki, które sprawiały, że tak bardzo pragnęłam pocałować piłkarza. 
- Do Anglii? Ale, że na zawsze? - byłam dość zdziwiona. 
- Nie. Zostało mi tylko 8 miesięcy wypożyczenia i wracam tutaj do Barcelony. Mam nadzieję, że na stałe. Jednak chciałbym z Tobą spędzić tę resztę miesięcy w Liverpool'u.  
- Nie wiem. Oczywiście, że chciałabym być z Tobą przez cały czas, jednak teraz miałam gorszy okres w szkole i najprawdopodobniej będę musiała powtarzać rok. Rodzice są na mnie za to wściekli. - posmutniałam
- No to już trochę gorzej... Ale nie przejmujmy się tym teraz. W końcu, od ponad dwóch miesięcy, możemy pobyć razem. - Gerard znowu złożył pocałunek na moich ustach. 
Tydzień później 
     To co najlepsze zawsze mija najszybciej.  Tak też było z moim tygodniem z Gerardem. Prawie nie rozstawaliśmy się na krok, jednak teraz nadszedł czas, aby się rozstać na długie osiem miesięcy. Niby obiecaliśmy sobie, że będę do niego przylatywać na mecze, jednak na dłuższą metę to chyba nie jest najlepszy pomysł. Dzisiaj Deulofeu wylatuje do Liverpoolu.  Muszę jechać na lotnisko, aby się z nim pożegnać. Kolejne bardzo ciężkie pożegnanie. Nie wiem, czy to nie będzie trudniejsze. Gerard udowodnił mi, że bardzo mnie kocha, a teraz mnie opuszcza. Na całe długie osiem miesięcy. W tym Liverpool'u jest pełno pięknych kobiet, które na pewno będą chciały zdobyć takiego chłopaka jakim jest Deulofeu. A co jak on im ulegnie? O nie! O czym ja myślę! Przecież Gerard przez te dwa miesiące udowodnił mi, że kocha mnie nad życie i że zrobi wszystko by być ze mną. Ten okres, kiedy on będzie w Evertonie ma to potwierdzić i utrwalić naszą miłość. 
      Jordi obiecał, że pojedzie ze mną, żebym nie była sama w tej kolejnej trudnej chwili. 
- Laura, będzie dobrze. Te osiem miesięcy minie szybko i znowu będziecie razem. Wy naprawdę darzycie się ogromnym uczuciem i wierzę w waszą miłość. - pocieszał mnie Jordi 
- Dziękuję Ci za wsparcie brat, ale to jest trudne. Jak ty byś się czuł, gdyby Sara Cię opuściła? - zapytałam 
     Miesiące mojego smutku zmieniły też Jordiego. Znalazł on sobie dziewczynę, Sarę Molto, z którą jest już ponad miesiąc. Nie przepadam jakoś za nią, jednak to że mój brat jest szczęśliwy liczy się najbardziej. Obiecałam jej, że jeśli zrobi Albie jakąś krzywdę to będzie miała ze mną do czynienia. Wolałabym, gdyby Jordi dalej spotykał się z Melissą, ale cóż. To jego wybór nie mogę się wtrącać do jego życia. Sara chciała nawet dzisiaj jechać z nami na lotnisko, jednak na całe szczęście Jordi temu zapobiegł. 
- Było by strasznie. - pocałował mnie w czoło.-  Jedziemy na lotnisko, bo chyba nie chcesz przegapić jego wylotu, co? 
       No tak. Wylot za dwie godziny, a ja nawet nie ubrana. Podbiegłam do szafy i zaczęłam wyrzucać całą jej zawartość.  Wybrałam ciemne jeansy i koszulkę Evertonu, którą dostałam od Gerarda. Włosy związałam w niedbałego kucyka a na twarz nałożyłam tylko odrobinę pudru. I Voila! Gotowa do wyjścia. Kiedy wychodziliśmy z domu była 11:30. O 13 Gerard ma samolot. Trzeba się pospieszyć, żeby być na lotnisku przed tymi wszystkimi paparazzi. Byłam ciekawa jak będzie wyglądało to nasze pożegnanie. 
        11:45, lotnisko El Prat w Barcelonie 
    Gerard był już na lotnisku i siedział na krześle, a jego menager czekał w kolejce do odprawy bagażowej. Deulofeu wygląda tak samo cudownie jak zawsze. Jego włosy są nienagannie ułożone. Aż chciałoby się je potargać. A jego oczy... są zaszklone. Zdziwiło mnie to, że on siedzi zamiast stać w kolejce, ale nie zgłębiałam się bardziej w to. Gerard wygląda jakby się miał zaraz rozpłakać. Jak ja go kocham.... Ale nic. Koniec tych rozmyślań. 
Czas pożegnania nadszedł. 
       
__________________________________________________
Mamy przedostatni rozdział... 

czwartek, 13 marca 2014

8. El regresó, así me siento muy bien.

Na początek zapraszam do głosowania obok -------------> 
"I know you so well...
What will I ever do without you? 
I always felt that it was true
When we talk about us two
I should be the first revealing... " 

Dwa miesiące później 
    Minęły dwa miesiące. Dwa długie miesiące. Podczas których wypłakałam hektolitry łez. Podczas których nie przespałam wielu nocy w tęsknocie za Gerardem. Starałam się oglądać każdy mecz Evertonu z udziałem Deulofeu. 
Katowałam się jego zdjęciami i wszystkim co z nim związane. Nie raz byłam pod jego domem z nadzieją, że może wrócił do Barcelony. Ale nie było go tam. Nie dzwonił i nie pisał do mnie. Ale za to Ruben próbował się ze mną skontaktować za dwie osoby. Ja nadal nie byłam gotowa wyjawić mu wszystkiego.
    Tęsknota za Hiszpańskim graczem Evertonu odebrała mi chyba wszystkie szare komórki, ponieważ zapowiadało się, że będę musiała powtarzać rok. Moi rodzice byli wściekli, ale też zrozpaczeni, że nie wiedzą co się ze mną dzieje. Jordi wiedział wszystko, ale im nie mówił. Zbliżyliśmy się bardzo. Alba pomagał mi w tych najcięższych chwilach. Nie pytał. Nie wymuszał uśmiechu. Po prostu był. 
    Dzisiaj, 23 kwietnia, postanowiłam coś zmienić. Nie mogę tak ciągle siedzieć i ryczeć w poduszkę. Tak, straciłam kogoś, kogo darzyłam ogromną, wręcz nie do opisania wielką, miłością. Ale życie toczy się dalej. Czas wstać i powiedzieć sobie, że to nie koniec życia. A 23.04 tak ładnie brzmi, więc.... Czas powstać. - wypowiadając w myśli te słowa wstałam i podeszłam do szafy. Ubrałam bordowo-granatową koszulkę Jordiego i pobiegłam na dół, do kuchni, gdzie właśnie przebywał mój brat. 
- Co Ty tutaj robisz o tak wczesnej porze w mojej koszulce? - zapytał zdziwiony Jordi
- No jak to co! Idę dzisiaj z  Tobą na trening. Wracam do normalnego życia. A gra w nogę z takim kaleką jak Ty dobrze mi zrobi. - wypowiadając te słowa delikatnie szturchnęłam mojego brata w bark. 
- Jaka nagła zmiana! No to się zbieramy. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy, żeby skopać Ci ten Twój tyłek. - Alba wstał od stołu i udał się w kierunku wyjścia. 
    Podążyłam za nim. Wyszliśmy przed dom, gdzie już czekał na mojego brata Alexis Sanchez w swoim aucie.
- A co Laura tutaj robi? - zapytał Chilijczyk 
- Jedzie z wami na trening. - odpowiedziałam - No, Alexis, ruszaj. Chyba nie chcesz się spóźnić?
       W Ciutat Esportiva byliśmy po 20 minutach nużącej drogi z wiecznie zrzędzącym Alexisem. Ten facet jest naprawdę denerwujący! Dziwię się, że Laia wytrzymuje z nim już 10 miesiąc. Ciągle zadawał mi pytania dotyczące mojego niedoszłego ślubu. Nawet usilne prośby Jordiego nie powstrzymały go od uprzykrzania mi podróży do ośrodka treningowego Barcelony. Jedno szczęście, że nie mieszkamy tak daleko od Ciutat. Więcej z Sanchezem bym chyba nie wytrzymała. 
      Gdy weszliśmy do środka wszyscy byli dziwnie poruszeni. Jakby otrzymali jakąś nową, wspaniałą wiadomość. 
- Jordi! Słuchaj! Wiesz kto nas dzisiaj zaraz odwiedzi?! - krzyknął podekscytowany Pedro
- Nieee... Kto taki? - odpowiedział mój brat
- Nasz kochany Gerard! 
- Ale przecież Pique trenuje tutaj regularnie... - dziwił się Jordi
     Ten mój brat to czasem naprawdę debil jest. Żeby się nie domyślić, że Pedro mówi o Deulofeu to trzeba być idiotą. 
- Debilu! Mówię Deulofeu! - powiedział na głos to co ja myślałam Pedro.
    Alba od razu spojrzał na mnie. Pewnie był ciekawy jak ja zniosłam tą wiadomość. A ja? Byłam chyba najszczęśliwszą osobą w budynku. Znowu zobaczę mojego przyjaciela.Tylko... Dzisiaj miał być dzień w którym o nim zapomnę. Ale najwidoczniej świat nie chce, żebym zapominała o panu Gerardzie Deulofeu.
- Gerard! Przyjacielu! Tak dawno ciebie nie widziałem! - powiedział, a w zasadzie krzyknął mój brat.
     Dostrzegłam jak na trening wszedł Hiszpan. Moje oczy zaszkliły się kiedy zobaczyłam jego uśmiech. Nic się nie zmienił. Wciąż był tak samo przystojnym i czarującym mężczyzną. 
    Wszyscy piłkarze po kolei podchodzili do Deulofeu i się z nim witali. Tylko ja nie mogłam się przemóc, aby do niego podejść. Może on już nic do mnie nie czuje?  Może ma dziewczynę? Nie no, nic nie słyszałam o tym. Dobra! Laura! Spinaj tyłek i walcz o miłość swojego życia, bo być może znowu Ci ucieknie na kolejne długie miesiące. 
- Hej Gerard. - wyłoniłam się zza grona piłkarzy. 
- Laura? Ty tutaj? - zapytał zdziwiony.
- No tak. Chciałam dzisiaj wreszcie "wrócić do życia" ale jak widać Bóg napisał inny scenariusz i chciał, żebyśmy się spotkali. - byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam co mówić. 
- Też się bardzo stęskniłem. - przytulił mnie - Dużo się u Ciebie przez ten czas zmieniło? Słyszałem, że słub nie doszedł  w końcu do skutku.
- Tak. Nie wyszłam za Rubena, bo zrozumiałam, że jest ktoś, kogo kocham o wiele bardziej. 
_____________________________________
Magiczna ósemka już jest. Podoba się? Wiem, wiem krótkie. Ale pisałam to tydzień wcześniej, więc zrozumcie.
Feliz Cumpleanos Gerard ! 
No i oczywiście liczę na wasze komentarze :)) 
Lui
   


sobota, 8 marca 2014

7. Tiempo para olvidar

Na początek zapraszam do głosowania obok -------------> 

"You part of me now, you part of me
So where you go I follow, follow,follow. " 
Shakira - Nunca Me Acuerdo De Olvidarte
        
     Jordi zabrał mnie na Camp Nou. Nie wiedziałam po co mamy tam przyjechać. Od dawna nie interesowałam się karierą mojego brata, ale dopiero teraz zrozumiałam, że to błąd. Siostra powinna wiedzieć co dzieje się w życiu brata. Nawet jeśli się baaardzo nie lubią. Ale jak się okazało przed chwilą ja i Jordi jesteśmy sobie bardzo bliscy. 
- Siostra! Wkładaj moją koszulkę na tą kieckę i lecimy na stadion. Musisz się rozerwać, a oglądanie mnie w akcji będzie genialnym pomysłem. Bo przecież jestem najlepszym bocznym obrońcą na świecie, mała. - Alba robił wszystko bym się uśmiechnęła.
- Już się robi panie kapitanie.Tylko trochę dziwnie będę wyglądała w sukni ślubnej i koszulce Barcelony. - próbowałam zażartować choć wciąż czuła ból po stracie Gerarda. 
     W mojej głowie zaczęło krążyć jedno pytanie : A może Gerard będzie na Camp Nou po raz ostatni i uda mi się go przekonać, żeby został? Może będziemy razem?  Jak gdyby nigdy nic.
     Nie miałam czasu na dalsze przemyślenia, bo mecz właśnie się zaczynał. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli tak jak przewidywałam. Bo co kobieta w sukni ślubnej robi na stadionie? Tłumy kibiców w Świątyni zaczęli śpiewać hymn Barcelony. Nie znałam dokładnie tych słów, ale próbowałam wpasować się do innych, aby nie zawieść brata, który cały czas patrzył na mnie. Na moją twarz. Czy dobrze się bawię, czy jestem szczęślia i bezpieczna. Czy nikt nie robi mi krzywdy. Taki jakby troskliwy Jordi. Jakby nie mój brat, którego znam już od siedemnastu lat.  
    Sędzia zagwizdał i mecz się rozpoczął. Niby oglądałam go, ponieważ cały czas próbowałam wyszukać na trybunach Deulofeu. Nie mogłam go nigdzie znaleźć. Całe wysiłki na marne. Hiszpan chyba mnie zostawił już na zawsze. No nic. Trzeba wrócić do rzeczywistości i skupić się na meczu. Spojrzałam na telebim a tu okazuje się, że ominęły mnie dwie bramki : Messiego i Pique. Jordi nie będzie zadowolony, że ich nie widziałam. 
    Nagle usłyszałam gwizdek sędziego i widziałam, jak dyktuje karnego dla Villarealu. Gerard, Xavi i Iniesta podbiegli do sędziego próbując go przekonać, że nic nie było. 
      Ich usilne prośby nie dały nic. Czerwona kartka trafił do Cesca. Fabregas był bardzo przejęty tą sytuacją ale również zdenerwowany, ponieważ był pewien, że nic nie zrobił. Hiszpan z opuszczoną głową opuszcza murawę. Obserwowałam tą sytuację z zapartym tchem. Byłam zdziwiona, że takie błędy sędziego dzieją się w takich poważnych meczach. Cesc był już przy lini bocznej, kiedy dostrzegłam, jak mój braciszek podbiegł do nie i podtrzymywał go na duchu. Przytulił go i zapewne powiedział, że wszystko będzie dobrze i że odwołają się od decyzji sędziego. Na koniec Alba klepnął Fabsa na pocieszenie w tyłek. Nie sądziłam, że on jest zdolny do takich kroków. 
Zawsze byłam przekonana, że ten Jordi Alba, którego znam jest niezdolny do uczuć. Że jest samolubny i egoistyczny. Jednak bardzo mocno się myliłam. Mój brat jest miłym i  wyrozumiałym facetem, który zawsze może pomóc w potrzebie. Wcześniej nie dostrzegałam tego, że Alba pomoże, kiedy go poproszę. 
        Źle oceniałam mojego brata, który jak się okazuje jest najlepszy na świecie. Niestety nie mogłam dłużej patrzeć na grającego Jordiego ponieważ Tata Martino postanowił zdjąć go z boiska. 
     _____________________________________________________
Mamy 7 i ona też niestety jest trochę krótka.Ale obiecuję, że ósemeczka was nie zawiedzie długością. A! I bardzo dziękuję Julii, która pomogła mi przy tym rozdziale <3
     Już coraz bliżej końca, a wy coraz gorzej komentujecie. Ale postanowiłam wykonać mały szantażyk :3 Komentarze są bardzo motywujące,a ich brak nie pomaga więc... Aby ukazał się następny rozdział poproszę minimum 15 komentarzy :3  
Lui







piątek, 7 marca 2014

6. Novia a la fuga.

"And since you have been gone
I bite my nails for days and hours
And question my own questions on and on" 
      Moje słowa nie zatrzymały Gerarda. Odszedł. Leci do Anglii. Nie wiem na jak długo. Nie wiem czy w ogóle kiedyś wróci. W tej chwili nie jestem gotowa na ten ślub. Dzięki Deulofeu zrozumiałam, że nie byłam na niego gotowa. Przyjęłam oświadczyny i planowałam ślub aby nie zranić Rubena. Ale przy tym mocno skrzywdziłam Gerarda.          Podeszłam do limuzyny i zdecydowanym ruchem otworzyłam drzwi. 
- Jedziemy? - zapytałam Rubena i kierowcę
- No pewnie słońce. Co Gerard chciał od Ciebie? - zapytał zaciekawiony a ja poczułam, że łzy zaczęły napływać mi do oczu. 
- A nic takiego. 
     Po 10 minutach jazdy byliśmy pod kościołem. Ja wciąż myślałam jak się z tego ślubu wykręcić. Nie mogę być z Rubenem, tylko z litości. Nie będę go raniła brakiem uczucia z mojej strony.  
- Laura, ja muszę na chwilę iść do biura parafialnego, ale Ty tutaj na mnie zaczekaj. - powiedział Ruben i pocałował mnie w policzek. 
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się. 
    Lepsza okazja do ucieczki się nie zdarzy! Teraz mam tą szansę. Złapałam telefon i zadzwoniłam po Jordiego. Nigdy się z nim nie dogadywałam, ale nie miałam teraz innego wyjścia. 
   Jordi od razu odebrał. Jak zapytałam go gdzie jest to odpowiedział, że jeszcze w domu. Poprosiłam go aby po mnie przyjechał. Pan Alba zgodziła się o dziwo bez żadnego wahania. Powiedział, że będzie za 10 minut. 
     Mój brat przyjechał punktualnie. O nic nie pytał, tylko kazał mi wsiąść do auta. Ruszył z impetem spod kościoła i pojechał w stronę Camp Nou. Nie miało być dzisiaj meczu, więc byłam zdziwiona po co tam jedziemy.  Jednak nie to było najważniejsze. Ruben ciągle do mnie wydzwaniał a ja nie miałam na tyle odwagi, żeby odebrać telefon od niego. Nie byłam w stanie mu powiedzieć, że uciekłam ze ślubu. Jest jeszcze na to za wcześnie. Później, kiedy troszkę ochłonę wytłumaczę mu wszystko i opowiem całą historię. Może mnie zrozumie i mi wybaczy, bo  nie chcę całe życie być z nim pokłócona. Może będziemy przyjaciółmi. Cały czas będę w to wierzyć. 
- Może teraz porozmawiamy? - zapytał Jordi
- Jasne. Dawno nie rozmawialiśmy. Chyba muszę Ci parę spraw wyjaśnić. 
- Ale Laurka, pamiętaj, jeśli nie masz siły, to nie musisz tego robić. Kocham Cię siostrzyczko i chcę dla Ciebie jak najlepiej. - pocałował mnie w czoło
- Ja Ciebie też Jordi. Nie miałam się komu wygadać i dlatego narobiłam tyle błędów. Muszę Ci wszystko powiedzieć. Może Ty mi pomożesz. 
- No to mów.  - zachęcał Jordi 
- No więc wszystko zaczęło się od kłótni z tatą. - zaczęłam opowiadać. 
        Opowiedzenie całej historii zajęło mi dobre 30 min. Jordi słuchał mnie z przejęciem i pocieszał jak tylko poczułam się gorzej. Dzięki tej krótkiej rozmowie zrozumiałam, że Jordi jest moim bratem i mogę na nim na prawdę polegać. 
     Cała ta rozmowa dała mi siły. 
___________________________________
Taki trochę krótki rozdział wyszedł.
Liczę na wasze komentarze, bo jest ich coraz mniej :c Chcecie kolejny rozdział?  To się postarajcie o 12 komentarzy :* 
https://www.facebook.com/events/653343141379793/?ref_notif_type=like&source=1 - bierzemy udział !! 

środa, 5 marca 2014

5. ¿Está seguro que desea perder un amigo?

"Nie bądź obojętna, nie graj
uczuciami

Klucz do mojego serca, wyrzuć 

gdzieś daleko w morze

I obiecaj mi,że nie będziesz

 chciała go z powrotem"



- A więc Twój facet tak jakby podejrzewa Cię o zdradę i tak jakby mi przywalił. - pokazał na śliwę pod okiem i rozciętą wargę. 
     W chwili kiedy to usłyszałam zamarłam. Jak Ruben mógł zrobić coś tak okrutnego? I to dlaczego w ogóle to zrobił? Przecież nie dałam mu powodów do zdrady. Może to, że spędziłam noc u Gerarda tak na niego wpłynęło?
- Siadaj tutaj. Musimy coś z tym zrobić. - posadziłam Gerarda na krześle koło okna i poszłam do kuchni po apteczkę.
    Ponieważ dom był pusty nalałam nam również do szklanek whisky i zaniosłam to wszystko do mojego pokoju. Gerard siedział w miejscu w którym go posadziłam jednak dodatkowo trzymał w ręce nasze wspólne zdjęcie, które zrobiliśmy sobie wczoraj. 
-Ładnie wyszłaś. - uśmiechnął się do mnie. 
    Podziękowałam mu i zajęłam się opatrywaniem śliwy pod okiem. 
- Napij się. Przyniosłam whisky. - powiedziałam i podałam mu szklankę z alkoholem. 
    Opatrywanie tego oka zajęło mi 30 min i przy tym wypiliśmy z cztery szklanki napoju alkoholowego. Kiedy przeszłam do opatrywania wargi Gerarda nasze oczy spotkały się ze sobą. 
- Nie wierzę, że wychodzisz za mąż za takiego idiotę. - powiedział Gerard i namiętnie mnie pocałował.
    Usłyszałam jak lekko zasyczał z bólu. Jednak to nie przeszkadzało mu w składaniu pocałunków na moich wargach a później na szyi. Próbowałam protestować tym 
krokom, jednak sama bardzo ich pragnęłam. Zdjęłam koszulkę z piłkarza i położyłam rękę na jego klatce piersiowej. Poczułam bicie jego serca. Biło bardzo szybko, tak jak serce kogoś, kto przebywa w towarzystwie ukochanej osoby. Zrozumiałam wtedy, że Gerard chyba mnie kocha. Jednak nie było czasu na dłuższe przemyślenia, ponieważ Gerard pozbył się górnej części mojej garderoby. Całowaliśmy się już jak oszalali. Części jego i mojej garderoby leżały rozrzucone po całym pokoju. Jego ręce powędrowały w stronę moich pośladków, a kiedy już się na nich znalazły, Gerard podniósł mnie i zaniósł na łóżko. Następnie zaniósł na nie i zaczęła się namiętna poezja dwóch nagich ciał.... 


Dwie godziny później. 
    Leżałam naga w łóżku z Gerardem. 
- Sprawiasz,że czuję się szczęśliwy. - powiedział Geri 
Wiedziałam, że zrobiliśmy to i że zdradziłam mojego narzeczonego. Nie czułam się z tym dobrze, ale z drugiej strony... No właśnie, znowu była ta pieprzona druga strona. Czemu to wszystko nie może być takie proste i nieskomplikowane? 
    Spojrzałam na Hiszpana a on na mnie. Nasze oczy znowu się się spotkały. Zbliżyliśmy i nasze usta złączyły się ze sobą w namiętnym i długim pocałunku. 
- Przyjaciele na zawsze ? - zapytał
- Na zawsze. - odpowiedziałam i ponownie złączyliśmy się pocałunkiem. 
Dzień przed ślubem. 
    Od mojej ostatniej nocy z Gerardem nie widywaliśmy się. On mnie unikał. Nawet jak przychodziłam po Jordiego na treningi to Deulofeu udawał, że mnie nie widzi. Raz, nasze oczy spotkały się przypadkowo, to Geri nagle bardzo posmutniał. Nie wiedziałam dlaczego tak jest. 
    Ruben wyjechał tydzień temu do Valencii pozałatwiać wszystkie sprawy i załatwić sobie wolne. Suknia ślubna już przyszła. Kościół ustrojony. Jutro ślub. Jestem bardzo podekscytowana,ale z dnia na dzień coraz mniej pewna swojej decyzji. 
    Dzień po mojej przygodzie z napastnikiem Barcelony Maite. Dziewczyna była bardzo zaskoczona moim krokiem. Najpierw nakrzyczała na mnie, że zdradzam swojego narzeczonego, który tak wiele dla mnie robi, jednak później, kiedy dowiedziała się o pobiciu Deulofeu przez Rubena trochę złagodniała. Jednak cały czas była zdania, że źle zrobiłam.  
- Wróciłem skarbie! - z moich wspomnień wyrwał mnie głos Rubena. - Wszystko już dopięte na ostatni guzik. 
    Nie pokazywałam mojemu facetowi o moich uczuciach i wątpliwościach bo nie chciałam sprawiać mu przykrości. Wiedziałam, że zależy mu na mnie i darzy mnie ogromnym uczuciem. 
Dzień Ślubu. 
    To dzisiaj jest ten magiczny dzień. Od rana trwają przygotowania. Fryzura, makijaż, kwiaty, sukienka. Jestem tak zestresowana, że ledwo chodziłam. Kiedy wreszcie dochodziła godzina "x" to wraz z Rubenem wsiadłam do białej limuzyny ozdobionej czerwonymi różami i naszymi imionami widniejącymi na tablicy rejestracyjnej. Ruszyliśmy pod Sagrada Familia. Byłam ciekawa, czy Gerard pojawi się na ślubie. Byłoby mi bardzo przykro gdyby go nie było. Właśnie zaczęłam sobie wyobrażać jakby to było gdyby Deulofeu mnie wystawił w tak ważny dzień kiedy zobaczyłam go strojącego koło drzewa i kiwającego na kierowcę. Ten zatrzymał auto i powiedział mi, że mam wyjść. Ruben nie był zdziwiony tą sytuacją. Czyżby Geri z nim o tym rozmawiał?
     Wyszłam z auta i dość pospiesznie podeszłam do Barcelońskiego napastnika. 
- Hej. Co tutaj robisz? Ślub za 30 min a do Sagrada Familia jeszcze trochę drogi. 
- Chciałem z Tobą porozmawiać przed ceremonią. Nie chciałem, żeby było za późno.- powiedział, a ja byłam przerażona tym, co zaraz mam usłyszeć.
- Słucham ? - zapytałam
- Możesz się już w sumie domyślać o co mi chodzi. A mianowicie kocham Cię, ale nie chcę psuć Twojego życia. Dlatego poprosiłem Barcelonę o jak najszybsze przenosiny do innego klubu. I tak wyszło, że akurat Everton złożył dość dobrą ofertę, więc dzisiaj lecę do Anglii. "Klucz do mojego serca wyrzuć gdzieś daleko i obiecaj mi, że nie będziesz chciała go z powrotem." Pamiętaj, że Cię kocham. Żegnaj na zawsze moja Lauro. Powodzenia na nowej drodze życia. - powiedział te słowa, pocałował mnie i odszedł. 
     Chwilę stałam w milczeniu a w moich oczach pojawiły się łzy. Potrzebowałam chwili, aby przemyśleć słowa Gerarda.
- Nie odchodź! Jesteś dla mnie ważny ! Kocham Cię! - krzyknęłam za nim. 
_____________________________
Kolejny rozdział mamy :3 Tak trochę erotycznie i ckliwie się zaczyna robić co oznacza, że mamy punkt kulminacyjny :)  Liczę na wasze komentarze :)) 

   

sobota, 1 marca 2014

4. Yo no soy demasiado joven?


"Każdy dzień, rodzi w nich nowy ból
Setki niechcianych słów, tych odegranych ról, ten ból"

         Nagle ktoś zapukał do drzwi. Gerard wstał i poszedł otworzyć. Ja mogłam w tym czasie zastanowić się nad tym co się przed chwilą między nami wydarzyło. Jednak nie miałam pojęcia jak sobie to wytłumaczyć. Że co, że niby chwila słabości?  To dobre dla pary gimnazjalistów a nie dla mnie. Jestem już za stara na takie bajki. Po prostu pocałowaliśmy się. Nic więcej. Bez żadnych podtekstów. Ja mam chłopaka, którego nie chcę skrzywdzić i to on jest dla mnie najważniejszy. 
         Usłyszałam jak Gerard z kimś rozmawia i zaciekawiona podeszłam w kierunku drzwi.
- Słyszałem, że ona tutaj jest. Wpuścisz mnie czy mam wejść siłą ? - usłyszałam głos zdenerwowanego Rubena.
- Ruben?  Co Ty tutaj robisz? - wyszłam z ukrycia 
- Przyjechałem po Ciebie. - powiedział to i podszedł do mnie. - Mam dla Ciebie coś. 
        Byłam zaskoczona wizytą Rubena. Przecież był środek sezonu, jutro miał grać mecz a on tak "o!" sobie przyjeżdża do Barcelony i mnie zaskakuje. 
  
4 godziny później, dom rodziny Alba 
     Nie mogę uwierzyć w to co stało się u Gerarda w domu. Ruben wszedł jakby był to jego dom i uklęknął przede mną. Tak. Oświadczył się. Ja na początku nie wiedziałam co mam zrobić. Oczywiście jak ochłonęłam to odpowiedziałam tak, bo przecież kocham go bezgranicznie. Dowiedziałam się, że dzięki ślubowi będę mogła wrócić do Valencii i zamieszkać z Rubenem. Jednak teraz nie wiem co mam robić. Z jednej strony moja miłość do Rubena jest wielka i pragnę zarówno tego ślubu jak i mieszkania z nim. Ale jest i druga strona. Po niej jest Deulofeu. Niby ten pocałunek miał nic nie znaczyć, ale od tego czasu nie mogę przestać o nim myśleć. Nasza przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna i nie chciałabym się z nim rozstawać. Ruben ma już zaplanowany nasz cały ślub. Data, kościół, restauracja, ba! Nawet suknia ślubna dla mnie. Trochę przesadza, ale jednak tym swoim postępowaniem pokazuje jak bardzo mnie kocha. Nie pozostało mi teraz nic innego jak porozmawiać z Maite, partnerką Martina Montoyi.

    Szybko chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do WAG. 
- Maite, jesteś w domu ? 
- Jestem. A co mała ? - zapytała dziewczyna
-Mam problem. Mogę wpaść ? 
- Pewnie. Mam wygonić Martina ? - zażartowała 
- Nie musisz. -  zaśmiałam się. 
      Po dwudziestu minutach znajdowałam się już w posiadłości pana Montoyi. Weszłam do środka bez pukania. 
- Cześć Laura. - pocałował mnie w policzek Martin.-  Ja już muszę lecieć na wieczorny trening. Miłej zabawy. - puścił oczko.
- A więc mała opowiadaj! - powiedziała Maite podając mi kubek z gorącą czekoladą. 
    Opowiedziałam jej o moich wszystkich wątpliwościach. O pocałunku z Gerardem, o oświadczynach i planach Rubena. Wspomniałam też o moich kontaktach z bratem i rodzicami. Reakcja Maite była inna niż się spodziewałam. 
- Jeśli chodzi o Gerarda to jestem zdziwiona tak śmiałym krokiem. On zazwyczaj jest bardzo nieśmiały. Ruben ma wobec Ciebie duże plany co oznacza, że bardzo mu na Tobie zależy. Ja bym na Twoim miejscu trzymała się go kurczowo i zgodziła na jego plany ślubne. A z rodzicami Ci się na pewno ułoży. 
- Dziękuję Ci bardzo. Przemyślę to co powiedziałaś. A teraz nie będę Ci już przeszkadzała. Pa. - pocałowałam Hiszpankę w policzek i wyszłam. 
     Trzymaj się go. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Jego plany są już tak odległe, że nie wiem czy nawet nie zaplanował mi już ciąży. Ale cóż. 
PERSPEKTYWA Gerarda 
   Kiedy Ruben oświadczył się Laurze w moim domu czułem jak igły wbijają mi się w serce. Jednak to jeszcze nie było najgorsze. Kiedy ona zgodziła się za niego wyjść moje serce pękło na miliardy kawałków. Myślałem, że się tam rozpłaczę. Ja. Ten silny facet, który tak rzadko płacze. Sądziłem, że ten pocałunek coś dla niej znaczył. Łudziłem się chyba. 
    Znowu ktoś zapukał do drzwi. Wyjrzałem przez okno i dostrzegłem Rubena. Czego on znowu tutaj chciał ?  
- Tak ? - otworzyłem drzwi
- Muszę z Tobą pogadać. 
- O czym ? - zapytałem zdziwiony
- Co tutaj robiła Laura?  Czy ona mnie zdradza ? - Ruben był już mocno zdenerwowany. Poznałem,że musiał coś wypić zanim tutaj przyszedł. 
- Uspokój się. Mnie z nią nic nie łączy. Oprócz przyjaźni oczywiście. Ona tutaj tylko spała. 
- Nie pierdol. Przespałeś się z nią, prawda? - dostałem cios w twarz.
- Ruben, pojebało Cię? Weź stąd spieprzaj! - trzasnąłem drzwiami. 
- Wiem, że Ciebie coś łączy z Laurą! Nie ukrywaj tego! - krzyczał i walił pięściami w moje drzwi. Miałem ochotę zadzwonić po policję, ale nie chciałem robić mu dodatkowych kłopotów. 
    Że za miłość trzeba tyle płacić. To wszystko jest kurwa beznadziejne. 
PERSPEKTYWA Laury 
    Ruben był u mnie kilka chwil temu i zaplanowaliśmy szczegóły naszego ślubu. Ma on odbyć się za dwa tygodnie w Sagrada Familia. Później goście pojadą do naszego domu i tutaj odbędzie się wesele. Zaprosimy około 50 osób. Moja i Rubena najbliższa rodzina, jego przyjaciele z Valencii i moi z Barcelony. Dodatkowo jeszcze Tata Martino i Joaquin Caparros ( trener Levante) i oczywiście moje przyjaciółki ze starej szkoły. Mała, skromna imprezka. Jeśli chodzi o suknie ślubną to waham się jeszcze pomiędzy dwoma. Teraz wystarczy jeszcze poinformować moich rodziców i wysłać zaproszenia. Menu weselne już przygotowaliśmy. Dzięki całemu temu "ślubnemu show" zapomniałam o Deulofeu. Właśnie. Muszę jeszcze dopisać Gerarda do listy gości. 
     Usłyszałam pukanie do pokoju.
- Mogę wejść ? -  usłyszałam głos Gerarda. 
    No nie. Tylko nie on. Już o nim zapominałam, a teraz on znowu się tutaj pojawia. 
- Proszę. - odpowiedziałam uprzejmie.
    Gerard wszedł do środka. Usiadł na kanapie i patrzał na mnie onieśmielającym wzrokiem. Tak, że znowu sobie przypomniałam nasz pocałunek. Może to trochę więcej niż przyjaźń ? 
- Ten ślub to jest pewny? - zapytał. 
- Tak. Niedługo powinieneś dostać zaproszenie. Mam nadzieję, że się pojawisz.-  próbowałam się uśmiechać, chociaż w sercu czułam, że nie wiem co robię. 
- Dobrze. Ale muszę jeszcze Ci coś powiedzieć o Twoim narzeczonym. 
- Słucham? - byłam zaciekawiona tym, co Gerard mi powie. 
______________________________
I mamy nexta :3 Mam nadzieję, że wam się podoba. Naszła mnie wena i jest możliwe, że do końca marca zakończę tego bloga i wrócimy do http://tiempo-para-el.blogspot.com/ :) 
Liczę na wasze komentarze :)